Kodeks Prawa Kanonicznego (w kanonie 988) poucza nas tak:

„Wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia”. „Zaleca się wiernym, by wyznawali także grzechy powszednie”.

Spróbujmy to przemyśleć.

 

Przede wszystkim mamy obowiązek wyznać „wszelkie grzechy ciężkie” (czyli śmiertelne). Żadnego z nich nie możemy zataić, tzn. świadomie opuścić. Nie możemy też liczyć na to, że ksiądz sam się domyśli albo że nawet wie bez domyślania się, bo „wszyscy tak robią”.

Zatajenie grzechu ciężkiego byłoby świętokradztwem, jednym z największych grzechów. Cała spowiedź stałaby się świętokradzka i nieważna. W takim przypadku Pan Bóg nie odpuszcza żadnego z naszych grzechów. Wszystkie (również te wyznane) pozostają nieodpuszczone. Jeśli na przykład człowiek miał grzechów 10, to po takiej spowiedzi będzie miał 11, to znaczy: wszystkie, jakie miał dotychczas, a ponadto nowy grzech świętokradztwa. Do Komunii św. przystąpić oczywiście nie wolno! Niczego nie zmieni najpiękniejsza nawet uroczystość, np. pierwsza Komunia św. dziecka, Chrzest, Ślub itp. Konieczna jest dobra Spowiedź św. (z wyznaniem świętokradztwa i pozostałych grzechów).

 

Wyznanie ma być „co do liczby i rodzaju”. Ta „liczba” określa, ile razy taki grzech popełniliśmy. Zwykle trudno jest przypomnieć sobie dokładnie, ale na szczęście wystarczy liczba przybliżona albo częstotliwość określona „na oko”, np.: „nadużywałem alkoholu przez 5 miesięcy po 2 razy w ty­go­dniu”.

Natomiast „rodzaj” to po prostu nazwa grzechu, np.: „kradzież”, „nadużycie alkoholu” itp. Aby dobrze rodzaj określić, często trzeba powiedzieć coś więcej o okolicznościach, od których zależy ciężar (tzn. wielkość) grzechu.

Dla przykładu: innym grzechem jest „przeklinałem”, a innym „przeklinałem przy dziecku”, bo mamy wtedy dwa równocześnie popełnione grzechy: przekleństwo i zgorszenie dziecka. Czymś jeszcze innym będzie „przeklinałem w kościele”, bo zawiera się w tym przekleństwo oraz nie­usza­no­wa­nie miejsca świętego.

Wiele jest okoliczności wpływających na wielkość popełnionego grzechu. Chyba nic w tym dziwnego, że wielkość np. grzechu kradzieży (i innych podobnych) zależy od wartości pieniężnej rzeczy ukradzionej.

Ważną okolicznością jest również informacja, czy wyrządzona krzywda została już naprawiona.

 

A co z grzechami powszednimi (czyli lekkimi)? Przecież na Spowiedzi też się je wyznaje. Dla­cze­go Kodeks Prawa Kanonicznego wyraża się tak delikatnie: „Zaleca się wiernym, by wyznawali także grzechy powszednie”?

To proste. Żaden człowiek nie jest w stanie przypomnieć sobie wszystkie swoje grzechy lekkie i potem wszystkie wyznać. Jest ich naprawdę dużo. Niektóre z nich są bardzo małe i trudno je u siebie zauważyć. Nawet ludzie o wyjątkowo wrażliwym sumieniu, którzy potrafią ich wiele wyliczyć, nie mają pewności, że niczego nie przeoczyli. Łatwiej byłoby policzyć wszystkie mrówki koło domu niż dokładnie „pozbierać” swoje grzechy lekkie. Na szczęście Pan Bóg nie wymaga od nas aż takiej precyzji i dlatego prawo kościelne, choć w odniesieniu do grzechów ciężkich mówi: „wierny jest obowiązany”, o grzechach lekkich wyraża się delikatniej: „zaleca się wiernym”.

 

Zauważmy też, że grzechy mamy „wyznać”, a nie „opowiedzieć”. To nie to samo. Wyznanie jest bardziej podobne do wypełniania faktury w sklepie (nazwa towaru, ilość, wartość) niż do pisania grubej powieści. Chcąc uzyskać odpuszczenie grzechów, trzeba je wyliczyć, by ksiądz wiedział, co odpuszcza. Natomiast nie jest potrzebne szczegółowe sprawozdanie o przebiegu wydarzeń. Zamiast mówić: „we wtorek przed południem byłem w Krakowie i tam przeklinałem po niemiecku” wystarczy samo „przeklinałem”.

Wyrażać się zwięźle jest dość wielką sztuką, dlatego warto, robiąc rachunek sumienia, już wtedy ująć w myśli swoje grzechy w krótkie słowa. Bardzo dobrym przykładem konkretnego nazywania grzechów jest tekst rachunku sumienia w książeczce.

Czasem nie da się wszystkiego wyrazić w kilku słowach. W niczym to nie zaszkodzi, jeśli słów będzie trochę więcej, tak aby ksiądz zrozumiał, o co chodzi.

 

Oprócz grzechów popełnionych ostatnio (tzn. od czasu ostatniej dobrej Spowiedzi św.) wyznaje się również grzechy dawniejsze, których zapomnieliśmy wyznać.

 

Może się też zdarzyć, że mimo zrobienia dokładnego rachunku sumienia (wg książeczki dostosowanej do naszego wieku i stanu) nie przypomnieliśmy sobie żadnego grzechu. Może naprawdę żadnego nie było (to raczej marzenie ściętej głowy!) albo nasza pamięć nie jest w stanie sobie przypomnieć (to jest bardziej prawdopodobne). Co wtedy? Można przystąpić do Spowiedzi św., powiedzieć księdzu, że nie przypominamy sobie żadnego grzechu, i dodać któryś ze swoich dawnych grzechów, już odpuszczonych, bo jak do Chrztu potrzebna jest woda, tak do Spowiedzi św. potrzebny jest przynajmniej jeden nasz prawdziwy grzech.

* * *

Po wyznaniu grzechów ksiądz próbuje nam coś dobrego poradzić, chyba warto z tych rad skorzystać.

Potem następuje odpuszczenie grzechów. Znakiem, że możemy już odejść, jest pukanie księdza. Wypada podziękować Panu Bogu, bo jest za co!

ks. Krzysztof Pikul

Artykuł opublikowano w „Zwiastunie Maryi” nr 12 (215) z roku 2014.