Kto miał lub ma małe dziecko, ten wie, że w pewnych sprawach jest ono godnym podziwu specjalistą. Potrafi na przykład skutecznie i niezawodnie ściągnąć obrus ze stołu. Potem jednak, mimo całej pewności siebie, nie jest już ono w stanie naprawić tego bałaganu. Konieczną okazuje się mama, która na szczęście zawsze jest w pobliżu i z pobłażliwym uśmiechem obserwuje pierwsze samodzielne wyczyny swojej pociechy.

Zupełnie podobnie jest z nami i Panem Bogiem. Zwykle z dumą korzystamy z naszej samo­dziel­ności, czyli danej nam przez Boga wolnej woli, nie zważając na to, czy nasze decyzje podobają się Panu Bogu. Tak popadamy w grzechy. A potem wymazać ich nie potrafimy, bo wykracza to poza nasze ludzkie możliwości. Jesteśmy bezradni jak małe dziecko: popsuć potrafimy, a naprawić – nie. Na szczęście patrzy na nas Miłosierny Bóg, który ma moc odpuścić nawet największe grzechy.

Wróćmy jeszcze do dziecka z obrusem. Pół biedy, jeśli na stole nie było żadnych naczyń. Byłoby znacznie gorzej, gdyby stały tam np. szklanki albo garnuszek gorącego mleka...

W naszym życiu też nieraz mnożą się skutki grzechów. Czasem potrzeba silnego wstrząsu, jakiegoś wielkiego nieszczęścia, aby człowiek się opamiętał i uwierzył, że grzech naprawdę jest złem.

W Starym Testamencie ludzie po grzechach, gdy chcieli przeprosić Boga, podejmowali przeróżne praktyki pokutne. Przykładem mogą być ofiary przebłagalne ze zwierząt, post i inne umartwienia ciała, pieśni i modlitwy pokutne albo uczynki miłosierne. Nigdy jednak człowiek nie mógł osiągnąć pewności, że jego grzechy już zostały faktycznie przez Boga odpuszczone.

Pan Jezus przyszedł na ziemię, by ratować ludzi od zła. Potępiał grzechy, ale nie ludzi. Gdy przyprowadzono Mu kobietę przyłapaną na ewidentnym grzechu ciężkim i oczekiwano, że potwierdzi należny jej wyrok śmierci, On, pisząc palcem po ziemi (może pisał grzechy oskarżycieli?), uratował życie skazanej na śmierć, bo wszyscy, poza nią, po cichu „się ulotnili” (zob. J 8, 3-11).

Tylko Bóg potrafi odpuszczać grzechy. I On dał nam Sakrament Pokuty jako niezawodne lekarstwo. Ale i człowiek ma tu coś do zrobienia. Nasze zadania już dawno wyliczono w formułce katechizmowej zatytułowanej „Pięć warunków Sakramentu Pokuty” albo „Pięć warunków dobrej Spowiedzi św.”. Oto one:

 

1. Rachunek sumienia.

2. Żal za grzechy.

3. Mocne postanowienie poprawy.

4. Szczera Spowiedź.

5. Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.

 

Mam nadzieję, że każdy wierzący umie te warunki na pamięć. Myślę, że warto znać je lepiej, aniżeli znamy przykazania Boże, bo w razie zapomnienia któregoś z przykazań podpowie je nam sumienie, ale nie podpowie nam ono warunków dobrej Spowiedzi św. Jesteśmy zdani na własną pamięć.

Nie istnieje Spowiedź św. pół-dobra. Może być jedynie całkiem dobra albo całkiem zła. Bóg odpuszcza albo wszystkie nasze grzechy naraz, albo nie odpuszcza żadnego. Czy odpuści, czy nie, zależy to nie od humoru Pana Boga ani nie od wielkości grzechów, ale tylko i wyłącznie od nas: czy wykonaliśmy poprawnie wspomniane „pięć warunków”, czy może któryś zlekceważyliśmy albo wykonali tylko pozornie (np. zamiast prawdziwego postanowienia poprawy było tylko odrecytowanie modlitwy zawartej w książeczce).

Dlatego znajomość tych warunków potrzebna jest nam szczególnie w dwóch chwilach:

1. Przed przystąpieniem do Sakramentu Pokuty, byśmy wiedzieli, co mamy do zrobienia.

2. Po Spowiedzi św., byśmy mogli ocenić, czy była ona dobra (tzn. Bóg odpuścił grzechy, bo wykonaliśmy wszystko poprawnie), czy też zła (świętokradzka).

Zauważmy, że „szczera Spowiedź” jest czwartym z kolei warunkiem, a więc trzy pierwsze musimy zrealizować wcześniej. Gdy te trzy wykonamy, możemy powiedzieć, że jesteśmy przygotowani do Spowiedzi św. Czwarty dokona się przy konfesjonale, a piąty (zadośćuczynienie Bogu i ludziom) będzie „zadaniem domowym” do wykonania po Spowiedzi św.

* * *

Jeżeli w lekcjach religii przygotowujących do pierwszej Spowiedzi i Komunii św. uczestniczą nie tylko dzieci, ale też i ich rodzice, to zwykle bywa wesoło, bo zarówno ci młodsi, jak i ci starsi miewają ciekawe pomysły. Można nieraz dowiedzieć się dziwnych rzeczy. Wspomnę tu niektóre pytania i odpowiedzi:

– Dlaczego mamy u ręki pięć palców?

– By pamiętać, że do Spowiedzi św. potrzeba pięciu warunków.

– Dlaczego u drugiej ręki też jest pięć palców?

– Na wypadek, gdybyśmy jedną rękę zapomnieli wziąć ze sobą.

A chyba najbardziej spodobało mi się kiedyś takie pytanie (jeszcze cenniejsza była jego odpowiedź):

– Dlaczego kura nie chodzi do Spowiedzi?

– Bo ma tylko trzy palce!

Pomińmy już kwestię ilości palców u kury, bo jest ich podobno troszkę więcej, ale to drobiazg... Warto jednak przed Spowiedzią św. spojrzeć na swoją własną dłoń i jej pięć palców i przebiec myślą „pięć warunków”, aby upewnić się, że uczyniliśmy wszystko, co do nas należało, i możemy śmiało udać się do konfesjonału. Jeśli wszystkie warunki wykonamy należycie, odpuszczenie grzechów będzie pewne!

ks. Krzysztof Pikul

Artykuł opublikowano w „Zwiastunie Maryi” nr 3 (207) z roku 2014.