Wyobraźmy sobie taką przygodę.

Tatuś kiedyś powiedział:

– Jeżeli będziesz pilnym uczniem i pani nauczycielka w szkole cię pochwali za pilność, to na końcu roku szkolnego kupię ci rower. Tylko żeby nie było ani jednej skargi na twoje lenistwo!

I tatuś przykleił na mojej półce z książkami wycięte z gazety zdjęcie roweru. Aż podskoczyłem z radości, ale tatuś mnie uspokoił:

– Jeszcze nie skacz, poczekaj z podskokami do końca roku szkolnego, bo jeszcze nic nie wiadomo.

Obietnica ładna. Wszystko było w porządku. Ale tylko przez dwa miesiące, bo po co ta nieszczęsna wywiadówka! Tatuś przed chwilą z niej wrócił i już wszystko wie, bo pani mu powiedziała. Teraz siedzi smutny, nic nie mówi, patrzy w ścianę, jakby do niczego mu się nie śpieszyło. W ręce trzyma zmięte zdjęcie roweru z mojej półki. Mamusia chyba jakaś chora, może ma katar, bo oczy ma zaczerwienione, a przy niej leży chusteczka. W domu cisza. Ja też nic nie robię. Nie wiem dlaczego, ale nie da się nic robić...

Już tego nie wytrzymam! Tak nie może być! To jasne, że o rowerze nie ma już co marzyć, w końcu mam nogi i chodzić potrafię. To nawet nie o ten rower chodzi, tylko o tę straszną ciszę. Mamusia chciała coś powiedzieć, ale się rozpłakała. I to wszystko przeze mnie! Ja chyba zwariuję! Albo nie! Lepiej będzie wymyślić coś mądrego. Już wiem: jeśli potrafiłem rodziców zasmucić, to chyba potrafię ich też pocieszyć, przeprosić. Nie wiem, jak się to robi, ale spróbuję, muszę to zrobić...

Co było dalej? Postąpiłem jak bohater. Pierwszy się odezwałem:

– Tatusiu, dziękuję za dobre chęci i za to zdjęcie. Widocznie nie nadaję się na kolarza. Na ucznia też nie. Rower mi się nie należy. Ale ja już jestem inny. Przez tę straszną godzinę całe lenistwo ze mnie wylazło i już go nie ma. Już nigdy nie będę leniem. Tylko błagam o jakieś słowo albo chociaż o pół uśmiechu, albo sam nie wiem o co... A z tym rowerem... Czy mogę schować to zdjęcie i powiesić na półce na początku następnego roku szkolnego?

I tu się rozbeczałem jak jakiś niebohater. Ale nagle stało się coś dziwnego: cud, a może jakiś hokus-pokus z bajki. Tatuś się uśmiechnął i przytulił mnie. Tak mocno, że aż któraś kość zaczęła trzeszczeć. Powiedział:

– Dobrze. Ale czy wytrzymasz o rok dłużej?

– Jasne! Przecież jestem mężczyzną... – i zaraz dodałem – ... no, i od dzisiaj jestem dobrym uczniem!

Mamusia też się ślicznie uśmiechnęła i zapytała:

– Umiesz liczyć do trzech?

– No jasne!

– Bo z twojego lenistwa wyrosły trzy złe owoce. Po pierwsze: ten brzydki smutek, na szczęście już go nie ma. Po drugie: masz złe oceny, ale ich się już skreślić nie da. A po trzecie: ten biedny rower, szkoda, że tak długo będzie rdzewiał w sklepie.

Wtedy wpadłem na pomysł: ze szkolnym dziennikiem już nic się nie da zrobić, ale mój tatuś to nie dziennik i ma serce, dobre serce, aż trochę za dobre. Spróbuję. I spróbowałem:

– Tatusiu, a jakbym ja jeszcze coś dobrego zrobił, to może ten rower nie musiałby tak długo rdzewieć... Bo ja dużo dobrego potrafię robić.

– Właśnie nad tym myślę. A co potrafisz?

– Wszystko! Raczej prawie wszystko. Nawet potrafię takie rzeczy, których strasznie nie lubię, na przykład myć talerze.

– Dobrze. Jeżeli przez tydzień będziesz je mył i ani jednego nie rozbijesz, to zdjęcie roweru wróci na półkę.

Minął tydzień. Nie chcę się chwalić, ale wróciło. To nic, że zmięte, bo rower przecież nie będzie pomięty.

* * *

Kochane dzieci, smutna przygoda naszego „bohatera” dobrze się skończyła. To było w wyobraźni, ale mogło się każdemu przydarzyć naprawdę. A my pomyślmy teraz o innym Tatusiu, o wiele lepszym. Już wiecie, że chodzi o Pana Boga.

Gdy człowiek Pana Boga nie słucha i robi coś złego, to mówimy, że ten człowiek popełnił grzech. W każdym grzechu jest dużo zła, można policzyć do trzech, jak przed chwilą liczyła mamusia. Mamusia wyliczyła trzy nieszczęścia: brzydki smutek, złe oceny i biedny rower. Z grzechem jest podobnie.

Po pierwsze: w każdym grzechu zasmucamy Pana Boga, a jeśli grzech jest ciężki, to nawet Pana Boga całkiem wyrzucamy ze swojej duszy.

Po drugie: jakieś nieszczęście, którego naprawić nie potrafimy. Gdy – na przykład – pijak jechał nowym autem i wjechał w drzewo, to zamiast auta ma teraz złom. Skutek pijaństwa. To auto już nigdy nie będzie nowe.

Po trzecie: za grzech należy się kara. Za grzech ciężki człowiek pójdzie na zawsze do piekła, a za grzechy lekkie będzie musiał w czyśćcu długo czekać na niebo, jak na ten rower. Albo jeszcze na ziemi będzie cierpiał.

Czy jest na to jakiś sposób?

Na smutek Pana Boga jest sposób, najlepszy będzie Sakrament Pokuty, czyli Spowiedź święta. To jest cudowny wynalazek Pana Boga. Po dobrej Spowiedzi świętej Pan Bóg nie jest już smutny, a i ludzie wracają z kościoła uśmiechnięci.

A co z piekłem albo czyśćcem? Tak samo jak z rowerem: po wywiadówce miało roweru wcale nie być, a po przeprosinach okazało się, że będzie, ale o rok później i trzeba będzie czekać. Na dobrej Spowiedzi świętej Pan Bóg skreśla nam całkiem karę w piekle i część kary w czyśćcu i człowiek kiedyś pójdzie do nieba. Ale troszkę kary czyśćcowej zostaje i będzie trzeba jeszcze w czyśćcu posiedzieć i czekać tam na niebo.

Co znaczy słowo „odpust”? To jest sposób na skrócenie albo nawet na zupełne skreślenie tego kawałka kary czyśćcowej, który pozostał po dobrej Spowiedzi świętej. To się opłaci, jak tamto mycie talerzy, bo już nie będzie trzeba czekać w czyśćcu na niebo. Jeżeli Pan Bóg darował nam tę karę czyśćcową zupełnie, to taki odpust nazywa się zupełny.

Czasem dzieci pytają: „Jak zrobić ten odpust?” To nie tak się mówi. Odpustu się nie robi, tylko się go uzyskuje. No więc jak go uzyskać? To jest troszkę trudne. Tylko ludzie ciężko chorzy mają łatwiejszy sposób. Zdrowi muszą zrobić aż pięć rzeczy, jak pięć zadań do wykonania.

Ta liczba „pięć” się dziwnie powtarza, bo do dobrej Spowiedzi świętej warunków też jest pięć. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że u prawej ręki po to jest pięć palców, żeby każdy, idąc do Spowiedzi świętej, pamiętał o pięciu warunkach. A u lewej ręki też jest pięć, bo do uzyskania odpustu zupełnego trzeba pięć warunków, oczywiście innych niż tamte. Kiedyś zapytałem dzieci: „Dlaczego kura nie chodzi do Spowiedzi świętej?” Dzieci odpowiedziały: „Bo palców ma za mało!” Możliwe. I odpustu też nie uzyska.

Jakie są te warunki? Wyliczymy je liczbami, żeby żadnego z nich nie zgubić, ale one nie muszą być robione po kolei. (Mądre dzieci pewnie już zauważyły, że to jest trochę inaczej niż z warunkami dobrej Spowiedzi świętej, bo do Spowiedzi warunki muszą być po kolei. Widocznie prawa ręka jest trochę inna niż lewa.) No więc wyliczamy, a kolejność w tej wyliczance się nie liczy, można ją pomieszać:

 1. Spowiedź święta. Tu będą potrzebne po kolei palce prawej ręki.

2. Komunia święta.

3. Pomodlić się w intencjach, które pomyślał sobie Papież. Nie musimy wiedzieć, co pomyślał, bo to Papież ma pomyśleć, a my mamy się pomodlić. Pan Bóg wie, co Papież myśli, a my mamy tylko powiedzieć Panu Bogu, że ta modlitwa będzie w intencjach Ojca świętego. Można zmówić na przykład jedno „Ojcze nasz” i jedno „Zdrowaś, Mario”.

4. Zmienić swoją duszę, jak zmienił nasz „bohater”, by odtąd nie kochać już żadnego grzechu, nawet najmniejszego. To jest trudne, bo każdy kocha jakiś grzech, chociaż nie chce się do tego kochania przyznać. Może tym kochanym grzechem jest lenistwo, a może łakomstwo, a może nawet jakiś grzech ciężki... Czasem takich ukochanych grzechów jest dużo... Co z nimi robić? Nic, bo po dobrej Spowiedzi świętej już ich nie ma. Teraz wystarczy ich nie kochać. Ktoś powiedział: „Obraziłem się na moje grzechy, wyrzuciłem z duszy i nigdy nie pozwolę im wrócić”. To właśnie tak się to robi.

5. Piąty warunek jest dziwny, bo Papież miał dużo pomysłów i dał nam wiele sposobów. Nas dzisiaj obchodzi miesiąc listopad. W listopadzie najprostszy przepis jest taki: pobożnie odwiedzić cmentarz i pomodlić się tam za zmarłych. Byle który cmentarz. Za byle których zmarłych. Ale te odwiedziny mają być pobożne, mamy iść na cmentarz, by się modlić, a nie, żeby się bawić, hałasować, biegać.

 W miesiącu listopadzie mamy osiem takich dni, kiedy da się w ten sposób uzyskać odpust zupełny. Są to pierwsze dni listopada: od dnia pierwszego do dnia ósmego. Pewnie chcesz zapytać: „Na co mi osiem odpustów? Przecież mam tylko jedną duszę!” Nam to nie jest wcale potrzebne, bo te odpusty listopadowe nie są dla nas. One są po to, byśmy my ratowali zmarłych z czyśćca. Oni tam na to czekają. Codziennie możemy wyratować jednego zmarłego. Czyli ośmiu zmarłych czeka na nasz ratunek. Spowiedź święta wystarczy jedna na wszystkie te dni, a resztę warunków trzeba robić codziennie od nowa. Idąc na cmentarz powiedzmy po cichu Panu Bogu, kogo ze zmarłych będziemy dziś ratować.

Tyle radości było w domu naszego „bohatera”. A chodziło tam o rower, nie o niebo. Niebo jest o wiele ważniejsze. Odpusty są wielkim skarbem, bo mogę komuś otworzyć niebo. Ile będzie radości, gdy ośmiu ludzi będzie już w niebie! To będzie nasz prezent dla nich.

* * *

Na koniec jeszcze mały dopisek dla starszych.

W jednym dniu da się uzyskać tylko jeden odpust zupełny, nie licząc odpustu w niebezpieczeństwie śmierci.

Punkty 1., 2. i 3. są często nazywane „warunkami zwykłymi”.

Punkt 4. jest ukryty głęboko w duszy i dlatego nosi nazwę „dyspozycja”, a nie „warunek”. Jest nieodłącznym dodatkiem do „zwykłych warunków”, a więc powiedzenie „zwykłe warunki” oznacza zawsze te trzy warunki wraz ze wspomnianą dyspozycją.

Te cztery wymagania są zawsze (oprócz niebezpieczeństwa śmierci) takie same, a piąty warunek, nazywany „dziełem odpustowym” albo „pobożnym dziełem”, może być różny, bo Papież przewidział wiele możliwości. Warto z tego skorzystać, jeśli chcemy pomóc Zmarłym np. po dniu 8 listopada.

Oto przykłady pobożnych dzieł, za które można codziennie, w każdy dzień roku, uzyskać odpust zupełny dla siebie lub dla zmarłego. Oczywiście konieczne jest któreś jedno spośród poniżej podanych dzieł i ponadto zwykłe warunki (nr 1-4):

 – Pobożne odmówienie cząstki Różańca świętego w kościele albo w rodzinie, w sposób ciągły, z rozważaniem tajemnic różańcowych.

– Czytanie Pisma świętego, pobożnie i z należną czcią, przynajmniej przez pół godziny, z tekstu zatwierdzonego przed władzę kościelną.

– Adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, przynajmniej przez pół godziny.

– Pobożne odprawienie Drogi Krzyżowej, z rozważaniem męki Pana Jezusa, przed stacjami prawnie erygowanymi, z przechodzeniem od stacji do stacji.

– Pobożne odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego przed Najświętszym Sakramentem (wystawionym w monstrancji lub obecnym w tabernakulum).

 Jest też w ciągu roku wiele szczególnych dni, w których jeszcze inaczej można uzyskać odpust zupełny, oczywiście też pod zwykłymi warunkami. Okazje te są zwykle przypominane w ogłoszeniach parafialnych [...].

ks. Krzysztof Pikul

Artykuł opublikowano w „Zwiastunie Maryi” nr 10 (158) z roku 2009.