Tomasz Fall
Tomasz Fall u św. Mikołaja
Dosyć długo leży mi na sercu sprawa naznaczonego zębem czasu, największego dzieła wybitnego organmistrza Tomasza Falla, którym są zabytkowe organy bazyliki św. Mikołaja w Bochni. Pretekstem do napisania niniejszego artykułu stała się stopniowa materializacja planów przywrócenia temu instrumentowi dawnej świetności. Dla uświadomienia jak najszerszemu gronu osób wartości zabytkowej i artystycznej bocheńskich organów postaram się przybliżyć postać ich twórcy.
W historii polskiego budownictwa organowego przełom XIX i XX wieku nie zapisał zbyt wielu chlubnych kart. Ale i w tym popiele błyskały iskry indywidualności twórczej – prolongata dawnej świetności. Niewątpliwie do najwybitniejszych polskich organmistrzów tego czasu należał uczeń francuskiego mistrza Aristide Cavaille-Colle'a – Jan Śliwiński, który działał we Lwowie. Jego instrumenty, np. w kościele św. Katarzyny w Krakowie czy w katedrze zamojskiej, do dziś zadziwiają szlachetnością brzmienia i starannością wykonania. Trzeba docenić również działalność rodziny Żebrowskich w Krakowie oraz Stanisława Janika w Krośnie.
Wróćmy jednak do bohatera naszego artykułu. Tomasz Fall urodził się 15 września 1860 r. w Iwli koło Dukli. Już w wieku 12 lat rozpoczął edukację w zawodzie organmistrza, wstępując do Szkoły Przemysłowej w Krośnie, by po pięciu latach nauki, w roku 1877, otrzymać świadectwo wypisu następującej treści: „Jako siedemnastoletni uczeń wyuczył się w tym zawodzie dobrze i zrobiwszy swą sztukę popisową zadowalająco, otrzymuje świadectwo na towarzysza i poleca się go wszystkim Szanownym Obywatelom”.
Wkrótce, pracując jako czeladnik w warsztacie organmistrza krośnieńskiego Stanisława Janika, uzyskał tytuł majstra i wyjechał do Lwowa, gdzie zatrudnił go sam Jan Śliwiński, o którym była już mowa wcześniej.
Powodem powrotu Tomasza Falla do Małopolski stało się zamówienie oo. Cystersów ze Szczyrzyca na budowę nowych organów. Prawdopodobnie jako pracownik Jana Śliwińskiego ukończył on w roku 1887 realizację przedsięwzięcia tak udanego, że „... organ, którego melodya wszystkich zachwycała, był powodem, iż organmistrza P.Tomasza Falla wzywano do bliższych i dalszych kościołów, gdzie częścią budował nowe organy, częścią stare przerabiał i poprawiał...” (Kronika parafialna w Szczyrzycu, 1887).
Naturalnym skutkiem tak wspaniałego dzieła i doskonałej o nim opinii było założenie przez Falla własnej firmy w Szczyrzycu, gdzie osiadł po zawarciu małżeństwa z Anną Biel. Kilka lat później umieścił na szczyrzyckich organach tabliczkę z napisem: „Tomasz Fall organmistrz w Szczyrzycu 1892”. Około 1900 r. Tomasz Fall miał już murowaną piętrową pracownię, własną stolarnię, odlewnię blachy na piszczałki oraz zatrudniał kilkunastu pracowników. Zatrudniani przez niego stolarze i snycerze byli tak świetnymi fachowcami, iż stylowość wykonania szaf organowych mogłaby zwieść nawet oko historyka sztuki.
Instrumenty powstałe w warsztacie Falla, a było ich około 100, to organy niezwykle starannie wykonane, przy zastosowaniu wysokiej klasy materiałów, uwzględniające założenia konstrukcyjne dawnych mistrzów; Fall nie zerwał z tradycją, lecz wykorzystywał ją twórczo, umieszczając jej osiągnięcia w romantycznej szacie brzmieniowej. Do dziś zadziwia precyzja fallowskich rozwiązań technicznych, a niezwykle subtelna intonacja (brzmienie poszczególnych głosów) daje wspaniałe odczucia estetyczne. Osobiście miałem okazję delektować się dźwiękiem małego instrumentu Organmistrza ze Szczyrzyca, który znajduje się we wsi Kościelisko koło Zakopanego.
Realia życia w XIX-wiecznej Galicji odcisnęły swe piętno na sztuce Tomasza Falla. Budował on instrumenty takie, na jakie było zapotrzebowanie, a że zamówienia pochodziły najczęściej z ubogich, wiejskich parafii, powstawały instrumenty małe, posiadające około 10 głosów, jednakże zawsze dopasowane do danego wnętrza brzmieniem i wyglądem zewnętrznym. Bogate miejskie parafie zamawiały organy większe, o bardziej urozmaiconej dyspozycji, często wymagając zastosowania nowinek technicznych. Można tu wymienić świetnie zachowane osiemnastogłosowe organy w Szczawnicy, bliźniaczy instrument w Morawicy, czy wreszcie największe dzieło Tomasza Falla: dwudziestogłosowe organy kościoła św. Mikołaja w Bochni.
Jak wynika ze znajdującego się w Muzeum Miejskim w Bochni oryginalnego kosztorysu, który sporządził Tomasz Fall w roku 1898, ówczesny proboszcz, ks. Franciszek Lipiński, powierzył najlepszej w okolicy firmie rekonstrukcję organów stanowiących wyposażenie kościoła. Wykonawca remontu opisuje zbadany przez siebie dwudziestopięciogłosowy instrument, którego większość elementów drewnianych (w tym 540 piszczałek i rozprowadzające do nich powietrze wiatrownice) jest niestety stoczona przez robactwo.
Jest to instrument umieszczony w dwóch szafach z tzw. wolnostojącym stołem gry, znajdującym się pomiędzy nimi tak, że organista zwrócony jest twarzą do ołtarza. Organy wyposażone są w trakturę mechaniczną i – uznawane ówcześnie za nowoczesne – wiatrownice stożkowe. Dwadzieścia szlachetnie brzmiących głosów rozdzielone jest na dwa manuały i pedał (klawiaturę nożną). Grający ma do dyspozycji różne urządzenia pomocnicze (imponujące na tle twórczości innych polskich organmistrzów tego czasu), jak włącznik Tutti (wszystkich rejestrów), Pedaloctavkoppel (powodujący wzmocnienie pedału przez mechaniczne zdwojenie oktawowe) czy standardowe połączenie manuałów oraz manuałów z pedałem, jak też pozwalającą na cieniowanie dynamiczne szafę ekspresyjną. Wzmiankowanymi wiatrownicami stożkowymi zastąpiono poprzednio stosowany system klapowo-zasuwowy, uzyskując większą miękkość brzmienia, pozbawiło to jednak organistę dużego zakresu kontroli nad jakością dźwięku.
Niektórych głosów z przekazanej 100 lat temu dyspozycji już dzisiaj nie znajdziemy, inne zmieniły nazwę i miejsce w instrumencie, a w związku z tym także funkcję. Jest to jednak nadal instrument imponujący i posiadający dużą wartość. Niestety, jego stan techniczny, poprzez nieumiejętnie przeprowadzane remonty, a szczególnie ich małą częstotliwość, jest alarmujący i pogarsza się z dnia na dzień. Nie sposób też nie wspomnieć, że łagodne, romantyczne brzmienie bocheńskich organów z trudem spełnia wymagania dużej przestrzeni kościoła, co ujawnia się przede wszystkim podczas akompaniamentu śpiewowi dużej ilości wiernych, zwłaszcza że uszkodzenia intonacji wielu piszczałek oraz brak niektórych głosów dodatkowo osłabia wolumen tego instrumentu. W wykonawstwie muzyki artystycznej uciążliwy jest także brak samodzielności drugiego manuału (jest on typowym liturgicznym manuałem akompaniującym).
Nie jest moim zamierzeniem przedstawianie tu planu renowacji omawianego wspaniałego dobra kultury, bo nad kształtem tego przedsięwzięcia zastanowić się powinno powołane w tym celu grono ekspertów, ale pragnąłbym, aby sprawa ratowania bocheńskich organów stawała się droga coraz większemu gronu ludzi rozumiejących rolę tego instrumentu w „podnoszeniu serc”, tak wiernych w czasie liturgii, jak i melomanów. Mimo wspomnianych mankamentów jest to jednak dzieło sztuki o kształcie charakterystycznym dla epoki, w której powstało.
Tomasz Fall zmarł 26 listopada 1922 r., a na jego grobie w Szczyrzycu umieszczono napis:
„Choć ciało w ziemi, to jednak dzieła rąk jego
Dźwiękami swemi przez setkę lat chwałę Imienia wznoszą Boskiego
W nagrodę, o Boże, z Miłosierdzia Swego
Przyjm jego duszę do szczęścia wiecznego”.
Nie pozwólmy zatem, by dzieło rąk Mistrza ze Szczyrzyca zmarło na naszych oczach, pozbawiając nas i naszych potomnych wspaniałych, ubogacających doznań estetycznych, jakie niesie muzyka płynąca ze szlachetnych źródeł.
Ireneusz Wyrwa
Autor, pochodzący z Nowego Wiśnicza, rozpoczął grę na organach w Państwowym Liceum Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Krakowie. W dniu 2 czerwca 1998 r. koncertował w ramach obchodów osiemsetlecia Bochni na organach w kościele św. Mikołaja. W roku 1999 ukończył z wyróżnieniem studia w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie organów. Brał udział w wielu mistrzowskich kursach interpretacji muzyki organowej. Jest częstym laureatem ogólnopolskich, jak również i międzynarodowych konkursów organowych.